poniedziałek, 29 czerwca 2009

KEEP BALANCE II - Hejnice

'Idziemy na vasrlajny!' wesoły jak zwykle głos Koloucha wita nas, kiedy ok. północy zajeżdżamy na kemping w Hejnicach. Większość zgromadzonych puka się w czoło, bo pogoda bynajmniej nie sprzyja kąpieli (zimno, ledwo co przestało padać, wieje). Ale my z Hejszowiny jesteśmy, nie? i mamy wódkę :); dlatego po chwili, z rozgrzanymi żołądkami, wskakujemy do lodowatej wody. Przejście lajna w tych warunkach to nie lada wyzwanie. Nie dość, że ciemno jak w dupie, to jeszcze błędnik wariuje od poruszającej się wody. Ale zabawa jest syta.
Później suszenie się przy ognisku, rozmowy o piachach -> złota gorzka -> wino z kofolą -> piwo -> beton... kolejny slakfest rozpoczęty betonem :) To już chyba tradycja, tylko czy już balast, czy jeszcze inspiracja? ;)





Rano ok 9,30 zaczynają się zawody na czas. Kajtek, wciąż leżący koło ogniska, lekko utrudnia pracę organizatorom, którzy napinają dwie ok 10m taśmy, na których mają odbyć się biegi. Po rundzie kwalifikacyjnej wyłoniono 16 najlepszych, którzy systemem pucharowym ścigają się po tytuł Jizerskiej Spidy i Jizerskiego Spida ;). Niestety trema zjada mnie i odpadam w ćwierćfinale. To dziwna sprawa, że przy tej samej widowni na tej samej taśmie poza konkursem nie czułem w ogóle zdenerwowania, kiedy jednak przyszła kolej na mój bieg, każdy mięsień w moim ciele był napięty ze zdenerwowania.
Zawody wygrywa Honza 'Spidy Gonzales' w kategorii męskiej i Gábina w kategorii żeńskiej. Na uwagę zasługuje też występ 9-letniego Mišy, który wystartował w kategorii żeńskiej i zajął drugie miejsce :).





Po konkurencji speed nastąpiła przerwa na zabawę na vaserlajnach, tricklajnach i ok.40m bardzo luźno napiętym midlajnie (zawieszonym ok 4 metry nad glebą). Lekkie naprężenie sprawia, że trudność przejścia tej taśmy niesamowicie wzrasta, do tego dochodzi jeszcze lekki strach przed upadkiem...niesamowita sprawa.





ok godziny 15 rozpinamy krótkiego tricklajna na którym ma odbyć się konkurencja 'vagabundlajn' czyli chodzenie z rękami w kieszeniach. Eliminacje na krótszej taśmie udaje się przejść wielu zawodnikom. W tej rundzie każdy z zawodników miał 2 próby aby przejść krótszą taśmę. Finał natomiast rozegrał się na 40m longlajnie, systemem 'onsajt albo smrt' :D.





Udaje mi się przejść tą taśmę 4 razy (z 3 obrotami). Podczas czwartej rundki Kolouch modyfikuje trochę zasady i z uwagi na to, że mój występ robi się trochę nudny ;P proponuje abym zakończył na 4 przejściu i jeśli któryś z finalistów także przejdzie taśmę 4 razy, rozegramy superfinał na vaserlajnie. Zgadzam się na to, jednak niestety nikomu nie udaje się zdobyć tylu przejść. Trochę żałuję, bo zawody na vaserlajnie byłyby na pewno niezłą jazdą ale z drugiej strony pierwszy raz w życiu wygrałem, więc nie ma co narzekać ;). Konkurencja kobieca kończy się na krótszej taśmie, wygrywa Lucka. W tej konkurencji warto też wspomnieć o pierwszym występie Polek (Kaji i neiko) w czeskich zawodach.





Po zawodach następuje tzw. NO LIMITS EXHIBITION czyli konkurencja, w której biorą udział wszyscy i wygrywają wszyscy. Tak więc ludzie rozchodzą się na wszelkie możliwe trick-, long- czy vaser- lajny i rozpoczyna się chillowanie w słońcu przy hendrixie...masakr. Po zmroku gitara, t.n.t, kielbasa sausage, you shook me all night long, chryzantemy, itd no i oczywiście standardowy beton. Ale jak tu nie złapać betonu, skoro kufel w jakiś dziwny magiczny sposób wciąż się napełnia ;)





Następny dzień rozpoczynamy od vaserlajnów i wrzucenia dziewczyn do wody (zadziwiająca jest kobieca chwytność stóp, kiedy w obliczu zagrożenia trzymają się nimi barierek ;P). Następnie udajemy się z polską ekipą na pobliski Ořešnik, gdzie Janek z Kwjetem mają zamotać 20m hajlajna. Totalnie zkacowani z Kajtkiem mamy pewne wątpliwości co do podejścia ale w końcu je rozpoczynamy. Po jakichś 10 minutach zdecydowanie uznaję to podejście za najgorsze w życiu, mimo że wcale nie jest stromo i idziemy na lekko ;). Ciągle poganiani przez resztę ekipy, dajemy z Kajtkiem z siebie wszystko ;), jednak mimo to na 30minutowym podejściu musimy zrobić ok 6 odpoczynków :D. Ale w końcu moje motto to: powoli powoli bo się wszystko rozpierdoli... zresztą niejednego hajlajna już wieszałem i wiem ile to trwa, więc daje sobie rękę uciąć, że taśma jeszcze nie wisi. Po wybiełganiu się na góre okazuje się, że miałem rację ;).





Po ok. godzinie rozpoczyna się zabawa. Kwjetak zapodaje spokojnie fullmana w pierwszej próbie. Na tym hajlajnie podczas zimowych prób doznał wypadku, w wyniku którego miał pękniętą czaszkę. Od tamtej pory zawsze na hajlajn zakłada kask ;)





Po Kwjetaku onsajt zalicza Janek i kiedy kończy fullmana nikt z obecnych nie wyraża większego zainteresowania, więc przychodzi czas na mnie ;P





Trochę zamotany od resztek alkoholu we krwi siadam na taśmie i patrzę w ekspozycję. Znów czuję jak całe ciało spina się od adrenaliny. Ou jeee... to właśnie lubię. Może hajlajning nie ma nic wspólnego ze wspinaniem, ale chodząc na taśmie wysoko nad ziemią, mimo tego że mam lonżę, czuję się jakbym wychodził parę metrów nad słaby węzeł.





Powoli wstaję i po kilku krokach zaliczam bombę w dół. Za dużo adrenaliny, lub alkoholu...nieważne. Bania standardowo mnie uspokaja i w drugiej próbie zaliczam fullmana. Kwjetak i Janek robią drugą rundkę... Janek w swoim swami. Po nich hajlajna próbuje Tomek, wkraczając tym samym do naszego złego hajajnowego światka ;). Niestety nie udaje mu się dotrzeć do końca. Swoich sił próbuje - jak zwykle z mizernym skutkiem :P - Kajtek (który jednak jest specjalistą w spadaniu na taśmę) i dziewczyny. Kaja wysuwa się na bezpieczną odległość, jednak w końcu nie decyduje się na wstanie, ekspozycja natomiast nie pozwala Karolinie nawet wysunąć się na taśmę....mentalni poruha ;).





Przed zdjęciem taśmy decyduję się na jeszcze jedną rundkę i po raz drugi w życiu udaje mi się zrobić fullmana bez przerwy czyli dojść na koniec, obrócić się i wrócić :D. Może hajlajning nie ma nic wspólnego ze wspinaniem, ale gdy po przejściu siedzę na skale na końcu taśmy czuję się tak jak wtedy gdy siedzę na krawędzi jednej ze ścian Szczelińca po zrobionej właśnie drodze...czuję się jak w domu...

Ściągamy szybko hajlajna żeby zdążyć jeszcze pochodzić na 108m longlajnie, który Czesi napięli na dole. Niestety zaraz po zdjęciu wszystkiego zaczyna padać deszcz, który więzi nas przez następną godzinę pod przewisem skalnym. Kiedy w końcu decydujemy się na zejście, taśma jest już oczywiście ściągnięta, siedzimy więc jeszcze chwilę w namiocie, rozdzielamy sprzęt i do domu.... czekać na następny slackfest ;)




Dzięki wielkie dla Koloucha i dla wszystkich obecnych za zajebistą zabawę :D no i do Bišiku.

Galerie zdjęć:

http://czermuh.rajce.idnes.cz/Keep_Balance_II_-_Hejnice_2009/

http://slacklive.cz/foto/keepbalanceII/index.html

http://vochmelka.rajce.idnes.cz/090619-21-Hejnice/

http://cipis72.rajce.idnes.cz/Slack_fest_Hejnice/

http://gravityfuckers.rajce.idnes.cz/Keep_Balance_II/


Artykuł na SlackLive:

http://slacklive.cz/clanky/clanek21.htm

Artykuł na wspinanie.pl:

http://www.wspinanie.pl/serwis/200906/24keep_balance2_hejnice.php

1 komentarz:

Unknown pisze...

kurwa ale sie najebalem