poniedziałek, 17 listopada 2008

What it feels like to be on a Sharp End?

Wczoraj w moje ręce wpadł najnowszy film Petera Mortimera (Sender Films), autora dwóch moich ulubionych filmów o tematyce wspinaczkowej - First Ascent i Return 2 Sender. Tytuł tej pozycji brzmi: "Sharp End" i opowiada o najbardziej niebezpiecznych dyscyplinach wspinaczkowych i nie tylko.

Duża część filmu poświęcona jest niemieckim i czeskim piaskowcom. Fragment ten pokazuje, jak ekipa amerykańskich wspinaczy z teamu "the north face" przyjeżdża do piachu i próbuje obczaić, o co chodzi w tej "zabawie". W filmie występują także legendy piaskowcowego wspinania - Bernd Arnold i Jindrich Hudecek.

Trudno mi obiektywnie ocenić ten film, dlatego nie będę próbował tego robić. Ale mogę napisać, że po prostu trzeba go obejrzeć! Zdjęcia i ogólnie praca kamery są niesamowite. No i ten piach.... miód aż wypływa z ekranu. Myślę, że film zainteresuje zarówno wspinaczy, jak i ludzi niezwiązanych z tym 'sportem'. W każdym razie na mojej top liście Sharp End wskakuje na pierwszą pozycję.
Poniżej kilka still-shotów z filmu:



Hudecek na jednym ze swoich standardów



Matt Segal w akcji



Vera Schulzte-Pelkum szczytuje :)



Robert "Klettermaschine" Leistner podczas lotu



Alex Honnold na bardzo wymagającym mentalnie kancie



Następnym razem na highline do Adru :D



Renan Ozturk barefoot gearless climbing :)



Bez komentarza...


Film można nabyć poprzez stronę http://senderfilms.com a kiedy już zaopatrzycie się w oryginał, możecie ściągnąć kopię zapasową z torrenta :D - http://www.demonoid.com/files/details/1687721/1794750/

środa, 12 listopada 2008

2 weekendy w Piachu

English version: [here]

Długi czas minął od ostatniej notki, co nie znaczy bynajmniej, że Wpiachu Szczeliniec Chamy z Hejszowiny Climbing Squad siedział bezczynnie na dupie i nic nie robił. Wręcz przeciwnie. Za nami dwa syte weekendy, spędzone - bo gdzieżby indziej - w dolnośląskiej Patagonii, czyli na Szczelińcu Wielkim. Pogoda nie rozpieszczała, ale mimo trudnych warunków kontynuujemy popychanie granic polskiego highliningu i zapinamy swoje rekordy wspinaczkowe.

Pierwszy weekend stał pod znakiem 33-metrowego 'potwora', 'bestii wcielonej', 'diabła tasmańskiego', czyli kolejnego z projektów hajlajnowych w rejonie tarasów na Ścianach Południowych. Tym samym został uskuteczniony pierwotny projekt 'Między Widoczkami' (pozdr dla Kajocha :)), a hajlajn został ochrzczony mianem 'Windy Gap' (wystarczy się przejechać na Szczeliniec, żeby zrozumieć dlaczego ;D).




Motanie tego hajlajna to była epika, prawo zachowania chujni nie pozwoliło oczywiście, aby wszystko poszło gładko i szybko, ciągle rzucając biednym hajlajnerom przysłowiowe kłody pod nogi. Nie dość, że wiało jak cholera, to ciągle coś się pieprzyło. A to prusów nie dało się zawiązać, a to system naciągowy źle zamotany, a jeszcze na dodatek gdy już wszystko było niby pięknie i fajnie, okazało się, że zapomnieliśmy zapodać ringi na taśmę i na dodatek taśma była skręcona :/ Wkurwiliśmy się na maksa, Jasiek poszedł jeść bigos, a ja musiałem wciągnąć Cienkiego Bolka na odstresowanie :D




Ale jak zwykle im bardziej zbliżał się koniec motania, tym bardziej się nakręcaliśmy i wkurwienie spływało coraz szybciej. W sumie rigging trwał jakieś 6,5 godziny, co w połączeniu z krótkim listopadowym dniem oznaczało, że mamy jakieś 30 minut na przejście tego potwora, zanim zapadnie zmrok. Na szczęście udało się! Janek wciągnał taśmę OSem, mi udało się dotrzeć do końca w 5 lub 6 próbie. Tym samym został poprawiony rekord Polski długości highline'a. Śmiesznie to brzmi, tym bardziej, że nikt poza nami w Polsce aktywnie nie hajlajnuje :D. Ale olać to! To co dzieje się w głowie podczas przechodzenia tak długiego i eksponowanego hajlajna jest po prostu niesamowite! I dla tego uczucia warto to robić!




Linki dotyczące powyższego haja:

http://slackline.blog.pl/archiwum/index.php?nid=13892708


http://forum.slackline.com/modules.php?name=Forums&file=viewtopic&t=1235


Kolejny tydzień to kolejny wyjazd na Szczeliniec. Jako że był długi weekend, wyjazd trwał 3 dni. Z Kajtkiem pojawiliśmy się w Karłowie w sobotę i przywitała nas iście patagońska pogoda, czyli deszcz i dupówa. Wiadomość od Anety i Betona nie poprawiła nam humorów, padało podobno od piątku. Cóż więc było robić? To co zwykle robi się podczas dupówy, czyli wprowadzać się w stan wyższej świadomości. W dniu tym zostały także przetestowane wiertła, ocena: 'mega kurwa zajebiste', tak więc wkrótce obijamy nowe drogi w Szczytnej!


Na szczęście w następnym dniu pojawiło się okno pogodowe, także totalnie nakręceni (i troszkę wczorajszy) uskuteczniliśmy wspin na lewo od schodów.


W poniedziałek plan był prosty: rozwieszamy krótszego hajlajna na Szczelińcu, potem idziemy się wspinać, a po wspinie wracamy na hajlajna i łazimy do zmroku. Dzień okazał się niesamowicie owocny. Jasiek zapiął Poranny Spacerek, dzięki czemu wpadł po uszy w piach i raczej szybko się nie wybiełga :D. Mi udało się pyknąć Ostatni Pociąg, tym samym odhaczając kolejną pozycję na liście 'pięknych ósemek ce' do zrobienia, a Kajtek powoli potwierdza powrót do formy po zerwaniu ścięgna w palcu, zapiął bowiem całkiem niezłą drogę - Strachy na Lachy.




Co do hajlajna - no cóż...forma idzie do przodu i nareszcie odblokowały nam się tricki na hajlajnie. W sumie można powiedzieć, że krótszy haj na Szczelińcu powoli staje się 'fajnym tricklinem' :D




Wszystkim, którzy mieli przyjechać w poniedziałek a tego nie zrobili, oznajmiam, że jesteście dupy i piach Wam w ryj :D Macie czego żałować, bo mimo mocnego wiatru, łaziło się naprawdę zajebiście. Na dodatek w tym sezonie już prawdopodobnie nie rozwiesimy żadnego hajlajna :P huehuehue ZŁO!




Poniedziałek wieczorem niestety powróciliśmy do matrixa, ale nie na długo, bo na weekend znów do piachu!


Cała galeria: http://s425.photobucket.com/albums/pp339/czermuh/2weekendyWpiachu/

Filmy i zdjęcia Krzycha: http://picasaweb.google.pl/laarum.slack1/HilineSzczeliniec20081110?authkey=19AUO-q16H0#